Andrzej Juskowiak: Sa Pinto ma wszystko, by osiągnąć sukces
– Jeśli Sa Pinto kiedyś chce być poważnym trenerem i pracować w lepszych ligach, to musi odnieść sukces. Swoich poprzedników w Legii, Chorwatów Romeo Jozaka i Dean Klafuricia bije na głowę pod każdym względem. Nie jest tak anonimowy, jak oni. Na starcie może sporo zyskać w szatni – piłkarze szybko dostrzegą różnicę – mówi i Ricardo Sa Pinto, w rozmowie z „Przeglądem Sportywm”, Andrzej Juskowiak, były reprezentant Polski.
Czego nie wiemy jeszcze o Ricardo Sa Pinto?
– W Sportingu na każdy trening zakładaliśmy ochraniacze, bo walka była twarda. Jemu intensywności zajęć zawsze było mało, lubił „podostrzyć” grę. Często dochodziło do stykowych starć i kiedy trafił kolegę w piszczel, zawsze był zdziwiony, że tamten narzeka. Nigdy nie odpuszczał, nie akceptował sytuacji, w której dwóch graczy podejmowało walkę i jeden z nich miał pretensje o to, że dostał po nogach. Po pierwsze, Sa Pinto potrafił dobrze grać w piłkę. Po drugie – świetnie postrzegali go kibice, umiał ich sobie zjednać zaangażowaniem, charakterem. A po trzecie – dziś sporo mówi się o przechodzeniu z obrony do ataku, a w tamtych czasach, mówiąc obrazowo, on nie odróżniał ofensywy od ofensywy. Nim niektórzy się ustawili i „przetrawili”, że właśnie straciliśmy piłkę, to Sa Pinto już jechał wślizgiem. Nie potrzebował czasu na odbudowę pozycji. Zawsze biegał za dwóch.
Mówili o nim Ryszard Lwie Serce.
– Nieprzypadkowo. W Portugalii nie daje się takich pseudonimów na wyrost. Konkurencja jest ogromna, a kibice wymagający, chcą wyłącznie zwycięstw. Sporting nie broni się przed spadkiem, tylko gra o trofea. Oczekiwania bywają wyższe od możliwości, ale kibiców to nie interesuje. Do Sa Pinto dobrze pasuje to określenie, ale jako trener jest bardziej stonowany. Gdyby teraz zachowywał się tak, jak w czasach kariery piłkarskiej, wiele by nie osiągnął.
Dobry piłkarz nie zawsze zostaje dobrym trenerem. Jak jest w przypadku Sa Pinto?
– Kluby szukają szkoleniowców charyzmatycznych, zdecydowanych, żywiołowo reagujących przy ławce, stojących murem za piłkarzami – Sa Pinto odpowiada temu wizerunkowi. Jest też sprawiedliwy – rezerwowi na narzekali, że ich krzywdzi. To wciąż młody trener, u progu kariery, ale trochę doświadczenia już nabrał. Jednak na ten najwyższy poziom dopiero może się wspiąć. I jest szansa, że Legia mu to ułatwi. Przyjmując jej ofertę, na pewno brał to pod uwagę. Kilka tygodni temu poprzedni prezydent Sportingu rozważał, czy nie zatrudnić Sa Pinto, choć odchodził ze stanowiska. Ricardo był w gronie trzech-czterech kandydatów, a to oznacza, że coś musi sobą prezentować.
Źródło: Przegląd Sportowy
Fot. Marcin Szymczyk/Legia.Net