Wygrana Cilicia z Hurkaczem. Polak wyszarpał seta
Hubert Hurkacz przegrał 1:3 (2:6, 2:6, 7:6, 5:7) z Martinem Ciliciem w drugiej rundzie turnieju French Open. Chorwat wykazał się większym doświadczeniem, spokojem i zasłużenie zwyciężył. Wrocławianin jednak walczył do samego końca i zdołał wyszarpać jednego seta.
Polak wyszedł na kort w doskonałym humorze. Widać było po nim, że jest rozluźniony i pewny siebie. W pierwszym gemie musiał jednak uznać wartość Martina Cilicia, który swoimi serwisami zaskoczył Huberta Hurkacza. Wrocławianin starał się kontrować rywala, popełniał mniej niewymuszonych błędów, lecz dał się przełamać. Zwycięzca US Open 2014 skorzystał z większego bagażu doświadczeń i wygrał seta.
W drugim secie Chorwat szybko przełamał Polaka i nieco go zdekoncentrował. Cilić serwował pewnie, mocno, co mogło deprymować Hurkacza. Wrocławianin walczył, raz przełamał rywala, jednak on uczynił to dwukrotnie i podwyższył prowadzenie w całym meczu. Hubert miał przynajmniej kilka okazji na przełamanie przeciwnika, lecz za każdym razem brakowało mu chłodnej głowy w fazie finalizacji. W trzecim secie zdołał na chwilę oskoczyć czwartej rakiecie na świecie.
Cilić wykazywał się opanowaniem, często posyłał asy serwisowe i lepiej radził sobie przy siatce. Rywal kontrolował przebieg spotkania, wiedział kiedy przyspieszyć, a kiedy oszczędzać więcej sił. Ósmy gem był wyjątkowy dla naszego debiutanta, który zanotował trzy asy i doprowadził do rezultatu 4:4. Obaj zawodnicy, od tego stanu, grali jak równy z równym. Kibicie mogli oglądać tie-breaka, w którym mały koncert dał Hurkacz!
21-latek odzyskał gen przebojowości i w czwartym secie potwierdzał wartość i pokazał, że nie przez przypadek przebrnął przez eliminacje francuskiego turnieju. Hurkacz wygrywał przy swoich zagrywkach, podobnie jak Cilić. W jedenastym gemie Polak najpierw odrobił straty, ale później przeciwnik go przełamał. Piętnasty Polak, który wygrał mecz na turnieju wielkoszlemowym, szansy ostatecznie nie wykorzystał. Po chwili piłkę meczową miał jednak Chorwat. Cilić potrzebował na to dwóch godzin i 49 minut. Więcej okazji nie potrzebował i pokonał Hurkacza. Nie ma jednak wątpliwości, że zawodnik z Wrocławia zostawił na korcie całe serce. Schodząc do szatni, nasz zawodnik został nagrodzony dużymi brawami. Polakowi trzeba oddać, że w pierwszej rundzie pokonał Tennysa Sandgrena, ćwierćfinalistę tegorocznego Australian Open.
Martin Cilić – Hubert Hurkacz 3:1 (6:2, 6:2, 6:7, 7:5)